Bardzo za tym tęskniłam. Za tym miejscem, z którym wiązały się najlepsze czasy mojego życia. Szłam wzdłuż korytarza i dotykałam delikatnie palcami każdy pojedynczy mebel. Czułam na opuszkach ledwie zauważalne mrowienie. Tak jakby jakaś niewidzialna energia spływała do nich z martwych przedmiotów.
Odłożyłam torbę tuż przy drzwiach prowadzących do jadalni, po czym uchyliłam je lekko. Ujrzałam ją siedzącą przy stole. Nadal młodą, nadal piękną. Z gracją przewraca kolejne strony magazynu, dzierżąc w drugiej ręce kieliszek wina. Unosi powoli głowę i dopiero teraz mnie dostrzega. W jej oczach pojawia się błysk, a na ustach uśmiech. Podnosi się z miejsca i podbiega do mnie zamykając szczelnie w ramionach. Próbuję to odwzajemnić, jednak jest mi ciężko. Nie mogę nawet złapać oddechu. Po chwili odsuwa się ode mnie na długość ramienia i przygląda, badając każdy szczegół.
- Dziecko. Jak ja Cię dawno nie widziałam.
Słyszę entuzjazm w jej głosie. To prawda. Nie widziałyśmy się już dawno. Ale to już nie ważne. Jestem. Stoję na przeciwko niej, mogę z nią normalnie porozmawiać. Tym razem to ja rzucam się w jej ramiona i szczelnie oplatam. Nie mam ochoty jej puszczać i trwam tak już dosyć długo. W końcu słyszę jej śmiech i czuję jak na siłę mnie odsuwa.
- Opowiadaj co tam w domu się dzieje. I powiedz co chcesz do picia.
Grzecznie proszę o sok jabłkowy, którego zawsze było pod dostatkiem i zaczynam opowiadać. O szczęśliwych rodzicach, którzy wiodą sobie spokojne życie. O moich próbach dostania się na studia, o mojej pracy dorywczej. Krótko mówiąc o codzienności. Jednak sprawnie omijam jeden, najbardziej dręczący, najbardziej bolesny temat, przez co już po chwili napotykam przenikliwy wzrok Amy. Mruży oczy, przeszywa mnie nimi na wskroś. Zaciska usta w wąską linię i po chwili odzywa się z pretensjami w głosie.
- Oj przestań. Nie musisz ściemniać. Przecież wiem o wszystkim.
Opuszczam powoli głowę w dół i wpatruję się w napój znajdujący się w kubku. Czuję łzy wzbierające się w kącikach oczu, ale usilnie powstrzymuję je przed popłynięciem. Dlaczego tak łatwo doprowadzić mnie do płaczu? Aż tak ze mną źle?
- Chodź, wyjdziemy na ganek.
Podnoszę się z siedzenia i chwytam naczynie w dłoń. Idę za nią wpatrując się w jej plecy. Zdecydowanie nie wygląda na swój wiek. Wiele kobiet mogłoby jej pozazdrościć figury czy stanu utrzymania włosów. Do tego potrafi się ubrać, ma swój styl. Wszystko robi z gracją, którą nie pogardziłaby niejedna dama. Podziwiam ją. Jak na swój wiek jest pełna życia, potrafi jeszcze z niego korzystać. Za czasów dzieciństwa była moim wzorem do naśladowania. Teraz też nim jest. Ile bym dała, żeby być tak jak ona. Ale mogę sobie jedynie pomarzyć.
Wychodzimy na chłodne, wieczorne powietrze. Dobrze, że jeszcze mam na sobie kurtkę. Znając moją odporność, zaraz bym się przeziębiła. Siadamy prawie w tym samym momencie na krzesłach stojących obok ogrodowego stołu. Wokół roztacza się widok na łąki, na których licznie pasą się konie. Zaraz za nim, na wzgórzu rosną hektary lasów, aż po sam horyzont. Zachodzące słońce rzuca poświatę na wierzchołki drzew, zabarwiając je na lekko różowy kolor. Cóż za piękny widok. Tak dawno go nie widziałam. Teraz mam okazję napatrzeć się do woli. Upijam kolejny łyk ulubionego napoju i wzdycham cicho.
- Długo cię u nas nie było. Wiele się przez ten czas działo. - Posyła w moją stronę delikatny uśmiech. - Wiesz, że od kilku dni mamy nowego źrebaka w stajni? Jest uroczy. Jutro koniecznie musisz go zobaczysz.
Moja babcia od lat prowadzi własny pensjonat dla koni. Jednak oprócz wierzchowców klientów, ma również kilka swoich. Gdy byłam mniejsza, stały się one moją pasją. Z wiekiem jednak przestałam o nich tak myśleć, gdy nadszedł czas na poważne myślenie o przyszłości. Mimo to nigdy nie odmawiałam sobie spędzania z nimi czasu, gdy tutaj przyjeżdżałam. Teraz też nie mam zamiaru odpuścić
- Oprócz tego muszę ci się pochwalić, że kogoś znalazłam.
Teraz jej uśmiech był jeszcze szerszy. Na tą wiadomość zareagowałam podobnie jak ona. Ciężko było uwierzyć, że w końcu ktoś jej się spodobał. Zawsze była wybredna, ale miała w czym przebierać. Uganiało się za nią mnóstwo mężczyzn. Ona jednak nigdy nie doceniała ich starań. Jeden był za gruby, drugi za niski, trzeci zbyt dużo palił albo pił, a jeszcze inny miał niedopasowany charakter do jej stylu życia. Więc, teraz aż dziwnie było usłyszeć o czymś takim.
Spoglądam znów przed siebie. Ciężko oderwać wzrok od tego wszystkiego. Ale przez to słyszę obok pełne złości prychnięcie. Jakbym zrobiła naprawdę coś okropnego. Jednak po chwili dochodzi do mnie jej spokojny ton głosu.
- Pamiętasz starego Pana Joakim'a? - Patrzę na nią z uwagą.
- No tak. Trudno o nim zapomnieć. Miał ze sto lat, prawda?
Mówię z nieskrywaną ciekawością. Po co tak nagle zaczyna o nim mówić? Patrzę na nią wyczekująco. I nie muszę długo czekać na odpowiedź.
- Tak. Zmarł jak skończył sto pięć lat. - Zamyśliła się na chwilę. - Jak byłam mała, nie zachowywał się jak na starość. Zrzędził i ze wszystkimi się kłócił. Pewnego dnia ochrzanił mnie za to, że weszłam na jego pole. Ale wtedy byłam zła. Gdy tylko wszedł do rzeki, aby trochę się ochłodzić, ja wtedy zostawiłam mu małą niespodziankę w kaloszach.
Zawiesza na mnie swój zadowolony wzrok. Nie mam pojęcia o co jej chodzi, więc unoszę brwi i dopytuję się o resztę. Ochoczo mi odpowiada.
- No jak to nie wiesz o co mi chodzi. Po prostu narobiłam mu do buta.
Mój śmiech poniósł się echem po całej łące. Już dawno nie wydałam z siebie tego dźwięku. Brzmi dziwnie po takim czasie. Ale jestem z siebie odrobinę zadowolona. Zrobiłam właśnie jeden mały kroczek w stronę nowej siebie.
Jest już późna godzina. Swoje kroki kieruję w stronę pokoju. Mojego pokoju. Otwieram drzwi, przez co tworzy się delikatny przeciąg, który wzbija w powietrze małe obłoki kurzu. Wszytko jest na swoim miejscu. Stare zdjęcia, meble, figurki... Nawet kolor ścian pozostał ten sam. Ostrożnie wchodzę do środka i odstawiam torbę w kąt. Badam wszystko po kolei wzrokiem, zawieszając go na chwilę przy każdej rzeczy. Zaczynam brać je ostrożnie w dłonie i przyglądać im się z bliska.
Minęło trzy lata odkąd tu byłam ostatni raz. Jak mogłam do tego dopuścić? No przecież w końcu miałam Jim'a. Już nic więcej do szczęścia nie potrzebowałam. Z dnia na dzień, patrząc na niego, zapomniałam po prostu o tym miejscu.Nie liczyło się to, gdzie byłam, co robiłam i kiedy. Najważniejsze, że byłam u jego boku. W życiu nic więcej już się dla mnie nie liczyło. Tylko i wyłącznie on. Każdego dnia zakochiwałam się w nim coraz bardziej. Bez pamięci. A gdy myślałam, że lepiej już być nie może, że nikt mi tego szczęścia nie odbierze, on po prostu odszedł, zostawiając mnie jako wrak człowieka.
Nagle moją uwagę przykuwa jedna szczególna rzecz. Zdjęcie, które zawsze było i będzie dla mnie ważne. Jestem na nim razem z Jim'em. Uśmiechnięci, przytuleni, zapatrzeni w siebie jak w obrazki. Obejmuje mnie lewym ramieniem, a prawą dłonią gładzi moją szyję. Patrzy mi prosto w oczy. Tak jakby zaraz miał wykrzyczeć mi w twarz, jak bardzo mnie kocha. Ja nie jestem mu dłużna. Obdarzam go dokładnie takim samym spojrzeniem. Widać w nim, jak mi zależy, jaki jest dla mnie ważny. Uczucie emanuje z naszych ciał, wypełnia otoczenie, którym jest sad należący do mojej babci.
Je również biorę w dłonie. Jednak zostaje w nich na dłużej. Siadam na brzegu łóżka i spoglądam na nie niczym zaczarowana. Zaczynam delikatnie gładzić palcem sylwetkę mężczyzny na fotografii. Już po chwili na tafli szkła ramki pojawiają się krople łez.
~~~~
30 czerwca, 3 lata temu
- Jim, no proszę. Daj się namówić.
Spojrzałam na niego maślanymi oczami udając smutek. Leżeliśmy wtuleni w siebie na jednoosobowym łóżku w mojej sypialni. Czułam jak delikatnie muska ustami moje odsłonięte ramię, kierując się powoli w górę. Jego kilkudniowy zarost drażnił moją wrażliwą skórę, doprowadzając mnie przy tym do dreszczy. Jaka to była cudowna chwila. Miałam go przy sobie. Nic już więcej nie było mi potrzebne. Jedynie to, żeby trwało to wiecznie.
- Ale po co?
Jego ciepły oddech owiał moją szyję przyprawiając wręcz o gęsią skórkę, na której znów poczułam miękkie usta. Ciężko było mi się skupić. Zamknęłam oczy i przez chwilę oddałam się pieszczocie. Drżałam już na całym ciele pod wpływem jego dotyku. Uwielbiałam to. Stało się to już moim narkotykiem. Chciałam wciąż więcej, jednak starałam się zachowywać powściągliwość.
- Chciałam Cię po prostu zabrać w świetne miejsce.
- Ale ja nie za bardzo chcę tam jechać.
Powiedział cicho i wpił się w moje usta. Byłam zła, jednak w tej chwili nie mogłam jakkolwiek tego wyrazić. Całkowicie mu uległam, oddałam się. Ręce zaplotłam na jego karku, aby zbyt szybko nie mógł się odsunąć. Jednak był sprytniejszy. Zaczął powoli schodzić w dół wyswobadzając się i nie przerywając pocałunków.
- Proszę, Tylko kilka dni.
Kontynuował swoją wędrówkę. Jedną rękę włożył pod moje plecy, przez co wygięłam się w lekki łuk, a drugą kreślił drogę, jakby pokazując ją swoim ustom. Syknęłam cicho, gdy przygryzł skórę na moim obojczyku, po czym podniósł wzrok i uśmiechnął się. Odwzajemniłam to i na powrót zamknęłam oczy oddając się rozkoszy. Był coraz niżej, gdy usłyszałam słowa, na których bardzo mi zależało.
- Dobrze, Tylko kilka dni.
- Proszę, Tylko kilka dni.
Kontynuował swoją wędrówkę. Jedną rękę włożył pod moje plecy, przez co wygięłam się w lekki łuk, a drugą kreślił drogę, jakby pokazując ją swoim ustom. Syknęłam cicho, gdy przygryzł skórę na moim obojczyku, po czym podniósł wzrok i uśmiechnął się. Odwzajemniłam to i na powrót zamknęłam oczy oddając się rozkoszy. Był coraz niżej, gdy usłyszałam słowa, na których bardzo mi zależało.
- Dobrze, Tylko kilka dni.
~~~~●~~~~
Znowu piątek. Witam wszystkich nowym trzecim rozdziałem. Dziękuję za wszystkie komentarze. Nawet nie wiecie jak się cieszę, gdy pojawia się mały, pomarańczowy napisik koło informacji o obserwatorach ( tylko przy ustawionej moderacji komentarzy ). Uwielbiam was za to ♥
Ten rozdział pisało mi się bardzo lekko. Muzyka to jednak robi swoje. I to taka nie na słuchawkach a w głośnikach. No i oczywiście noc też wpływa odpowiednio.
Ja jednak liczę dalej na konstruktywną krytykę :D
Postanowiłam dodać trochę humoru do rozdziału, żeby nie bylo cały czas takiego mrocznego klimatu. Nie wiem czy was to śmieszy, ale jak mi mama to opowiadała, to śmiałam się z dziesięć minut ( tak, więc oparte jest to na faktach ).
Przepraszam, że długość jest jaka jest. Ale rozdział napisany był już przed publikacją drugiego.
Wszystkie zaległości będę nadrabiać u was oś jutra jak bedę w domu. A dzisiaj jeszcze korzystam z życia, póki mogę :)
Wszystkie zaległości będę nadrabiać u was oś jutra jak bedę w domu. A dzisiaj jeszcze korzystam z życia, póki mogę :)
No i jak wam minęły wakacje? Bo mi znakomicie.
Cieszycie się, że już do szkoły? Ja trochę tak, tęsknię za wszystkimi. W tym roku egzaminy. Trzymajcie kciuki.
Przypominam o ankiecie.
Pozdrawiam :)